Na co warto zwrócić uwagę przy analizowaniu niemieckiego prawa pracy. Na pewno zainteresuje Cię to, że w Niemczech: średni tydzień pracy to 39 godzin. maksymalny dobowy czas pracy to 10 godzin (ale i tak nie może przekroczyć średniej 8 godzin tygodniowo) minimalne okresy dobowe pomiędzy pracą to 11 godzin. Dla naszego holenderskiego kontrahenta poszukujemy osób chętnych do pracy w ogrodnictwie przy kwiatach /sadzonkach /cebulkach kwiatowych Miejsce pracy: Noordwijkerhout - Holandia Przewidywany start: praca od zaraz Długość kontraktu: min. 8 tygodni z możliwością Ogłoszenie sezonowej pracy w Niemczech od zaraz przy kwiatach k. Kempen. Zatrudnienie w ogrodnictwie 2021 bez znajomości języka. Bezpłatne zakwaterowanie zapewnione jest na miejscu. Stanowisko: Pracownik sezonowy przy kwiatach. Lokalizacja: Kempen, Niemcy. Pensja: od 4500 do 9000 PLN miesięcznie brutto. Termin: od zaraz. Opis stanowiska pracy: Opis pracy: Praca w Holandii, w miejscowości Ens. Prosta praca na szklarni z kwiatami ozdobnymi (różne gatunki takie jak pelargonie, amarylisy, begonie, bratki itp). Praca dla kobiet i mężczyzn. Panie zajmują się głównie sadzeniem sadzonek, pielęgnacją kwiatów, obrywaniem Kwiaty. Dla kobiety. . Czyli jak to jest z tym zmywakiem i że to gówno prawda. Dość już mam słuchania o ględzeniu na temat roboty, którą rzekomo wykonują Polacy wyjeżdżający za granicę. Ja mieszkam w Niemczech i nie znam żadnego Polaka, który pracuje, bądź pracował jako pomywacz lub ma inną, równie niewdzięczną pracę. I muszę szczerze przyznać, ze Polacy zdecydowanie lepiej radzą sobie na niemieckim rynku pracy niż sami Niemcy. Zarówno w jednym jak i drugim przypadku mogłabym mnożyć przykłady. Na korzyść Polaków i niekorzyść Niemców. Niemiec z reguły od razu po studiach wymaga pracy na kierowniczym stanowisku. Bo jest po studiach, to mu się należy. Efektem jest wieloletnie bezrobocie i chwytanie się tymczasowo czego popadnie, żeby tylko przeżyć i zapłacić czynsz za pokój dzielony z trzema innymi zdolniachami, lub jednopokojowe mieszkanie ze wspólną łazienką na cały budynek. Nierzadko zaczynają studiować drugi kierunek, bo pierwszy był do kitu. Polacy wręcz przeciwnie. Chętnie zaczynają pracę od niższego stanowiska, jednak już po dwóch latach się wybijają. Mają fajne mieszkania i wiedzie im się dobrze. I nawet po teoretycznie beznadziejnych studiach potrafią sobie radzić. Żeby nie być gołosłowną przytoczę historie kilku przypadków, zacznę jednak od swojej własnej. Podczas studiów w Niemczech zawsze szukałam fajnej pracy. Raz jeden na początku szukałam czegokolwiek i wylądowałam jako pokojówka w hotelu. Ale wyleciałam stamtąd już po miesiącu. Nienawidziłam tej roboty, a ona nienawidziła mnie. Później zrobiłam w uniwersyteckim ośrodku sportowym kurs na instruktora aerobiku. Na egzamin nie poszłam, bo stwierdziłam, że aerobik jest paskudny. Ale pracę tam i tak dostałam. Jako instruktorka tańca brzucha :) A potem także jako instruktorka całkowicie autorskich zajęć sportowo-tanecznych. I muszę przyznać, że była to najlepiej płatna praca jaką kiedykolwiek miałam. Zarejestrowałam również firmę, po to, żeby móc wystawiać rachunki za tłumaczenia, które również wykonywałam. Pracowałam jako tłumacz ustny konsekutywny na szkoleniach technicznych. Ale moja „firma” zajmowała się czymś jeszcze. Kiedy właściciele psów wychodzili do pracy, przywozili swoje pupile do mnie. Mieszkałam wtedy w akademiku na 18 m2, ale nie brałam pod opiekę więcej niż jednego psa. To z kolei była chyba najfajniejsza praca :) Nie musiałam robić nic, oprócz wychodzenia na spacery i biegania za stukniętym psem. Później dostałam pracę jako nauczycielka języka włoskiego. Najpierw w szkole językowej a potem w studium pomaturalnym. Sama jeszcze byłam studentką, a doświadczenia nie miałam żadnego. I udało się. Wysłałam wtedy cztery CV, a na dwa dostałam pozytywną odpowiedź. Później przyszła kolej na pracę w agencji mediowej, gdzie zostałam zatrudniona ze względu na znajomość polskiego i włoskiego. Też byłam wtedy studentką. Robiłam research w mediach. Płacili niezbyt, ale za to można było pracować czasami z domu. Po drodze zahaczyłam o małą firmę, w której uczyłam się robić programy w Accessie. Niestety musiałam z tej pracy zrezygnować ze względu na przeprowadzkę. Jednak zaraz potem dostałam pracę w dziedzinie zarządzania flotą w bardzo międzynarodowej firmie. Również tę pracę dostałam za względu na języki. Używam w pracy niemieckiego, włoskiego, angielskiego i hiszpańskiego. A za niedługo zacznę również używać polskiego, na co bardzo się cieszę. Nie studiowałam ekonomi, matematyki, ani informatyki, lecz filologię włoską i hiszpańską. Teoretycznie powinnam przepaść z kretesem. Znajoma nr 1 podczas studiów pracowała jako researcher w pewnym instytucie kryminalistyki. Później jako tłumacz techniczny polsko-niemiecki, następnie jako ktoś od jakichś danych, czego dokładnie nie rozumiem. A po studiach dostała pracę ponownie jako tłumacz techniczny, lecz w innej firmie. Studiowała polonistykę, niemiecki i hiszpański. Też teoretycznie powinna być bezdomna, bo w Niemczech ponoć nie można dostać pracy tłumacza, jeśli nie studiowało się tłumaczeń. Znajoma nr 2 dostała po studiach pracę jako nauczycielka języka niemieckiego w szkole. Polka uczy niemieckie dzieci niemieckiego! A Nawet nie posiadała wtedy uprawnień do nauczania, dopiero później je uzupełniła. Studiowała germanistykę. Znam nawet dziewczynę, która pracuje z powodzeniem jako przedszkolanka bez przygotowania pedagogicznego. I też się dało! Ale ona ma powołanie. Znajoma nr 3 po studiach germanistyki i polonistyki dostała pracę w dziedzinie PR. Mogła wybierać wśród pracodawców. Również przy zmianie miejsca zamieszkania nie miała problemów ze znalezieniem nowej pracy. W tym samym czasie Niemki starające się o pracę w tym samym zawodzie pukają od drzwi do drzwi i w najlepszym wypadku dostają marne pieniądze za 60-cio godzinny tydzień pracy. Znam tylko jeden przypadek Niemca, który dostał po studiach dobrą pracę. Ale on jest matematyko-informatykiem, a oni nigdy nie mają problemów :) Przykłady mogłabym jeszcze mnożyć, ale podobno nie lubicie dużo czytać. Żeby nie było, że tylko kobiety sobie radzą, muszę też wspomnieć o mężczyznach. Jeden skończył w Niemczech elektrotechnikę i pracuje w swoim zawodzie. Drugi skończył (w Polsce) BHP i też pracuje w swoim zawodzie. Trzeci jest prawnikiem, czwarty dziennikarzem, itd. Widzę również, że inni obcokrajowcy w Niemczech także radzą sobie całkiem nieźle. Jednak rzeczywiście aby dostać dobrą pracę, trzeba znać język niemiecki. Mam w biurze koleżankę, która nie zna zbyt dobrze, ale ona jest z Francji i zna angielski :) I niech nikt więcej nie mówi, że Polacy pracują za granicą na zmywakach i nie mają szans! Oczywiście ekspertami w tej dziedzinie są ludzie, którzy nigdy nawet nie spróbowali pracować w innym kraju. Mam nadzieję, że udowodniłam również, że humaniści nie są nic nie wartymi idiotami, których nikt nie potrzebuje i nie chce zatrudniać. Pracownik fizyczny, Pełny etat KBTI Poland Holandia Data publikacji: Do końca oferty: Doświadczenie: nie wymagane Powiadomienia o podobnych ofertach pracy: KBTI Poland Agencja Zatrudnienia KBTI Poland poszukuje osób do pracy w Holandii na stanowisko: Zrywanie Hortensji/gerberów Miejsce pracy: Holandia Nr referencyjny: 9154 Miejsce pracy: Holandia Numer referencyjny: 9154/ Opis stanowiska: - zrywanie/pielęgnacja kwiatów Wymagania: - mile widziane doświadczenie w pracy przy kwiatach - znajomość języka angielskiego Oferujemy: - prace na dłuższy okres czasu - wynagrodzenie euro brutto - zakwaterowanie - ubezpieczenie zdrowotne - transport do miejsca pracy Najnowsze publikacje 7 na 10 firm nie może znaleźć pracowników z potrzebnymi... 7 na 10 pracodawców w Polsce boryka się z trudnościami w zrekrutowaniu nowych pracowników z aktualnie poszukiwanymi umiejętnościami - potwierdza opublikowany dziś raport ManpowerGroup 'Niedobór talentów'. To wciąż dużo, jednak... Badania randstad: dobre samopoczucie w pracy wśród... Czynniki związane z dobrym samopoczuciem w pracy wyraźnie wpływają na ocenę atrakcyjności pracodawcy - wynika z przeprowadzanego przez Randstad międzynarodowego badania Randstad Employer Brand Research. Dwie trzecie polskich pracowników... MŁodzi pracownicy, wyzwania edukacyjne i luka kompetencji Pracodawcy na polskim rynku pracy nieustannie poszukują pracowników z odpowiednimi umiejętnościami. Pierwsze problemy rekrutacyjne często pojawiają się już w momencie weryfikacji podstawowych kompetencji, niezbędnych do objęcia nowej... Jakich kompetencji poszukuje sektor kosmiczny? W pracy w sektorze kosmicznym ogromne znaczenie mają szeroka wiedza naukowa oraz specjalistyczny charakter posiadanych kompetencji. Jednak również coraz częściej ceniony jest hybrydowy zestaw umiejętności, takich jak zdolność komunikacji... Nowa nadzieja - podsumowanie xix edycji kursu na hr. quo... Pond 600 uczestników, dyskusje na czacie, 7 panelistów, 4 przedstawicieli świata nauki, biznesu i samorządu biorących udział w debacie oraz występy gości specjalnych. (...) Targi pracy dla migrantów Fundacja Ukraina zaprasza na Targi Pracy dla Migrantów! Udział w targach pracy to Twoja szansa na znalezienie legalnego zatrudnienia, które zapewni Ci stabilność finansową i niezależność w nowym mieście! 53% kobiet doŚwiadczyŁo przeszkód w karierze Wyzwania stanowią nieodzowny element życia zawodowego. Nie powinny jednak wynikać z danych metrykalnych, takich jak płeć czy wiek pracownika. Tymczasem na taką przeszkodę napotkała co druga uczestniczka badania opisanego na łamach raportu... Pytech summit 2022 - konferencja online W dniu roku wygodnie ze swojego domu lub biura możesz w pełni bezpłatnie uczestniczyć w największym cyfrowym wydarzeniu poświęconym Python w Polsce. Zobacz więcej artykułów ... Beata Bielecka / "Gazeta Lubuska" Blisko rok po otwarciu niemieckiego rynku pracy sytuacja wygląda tak: pensje za Odrą są dobre, gorzej z relacjami między ludźmi. Bezrobocie po obu stronach granicy jest porównywalne, a zapowiedzi inwazji polskich pracowników to strachy na lachy. Niemcy bronili przez lata swojego rynku jak niepodległości, aż w końcu w maju ubiegłego roku, po wydłużanych maksymalnie okresach przejściowych, musieli skapitulować i w myśl europejskiej solidarności przyjąć pracowników ze wschodnioeuropejskich państw Unii. Czytaj też: Praca w Niemczech. Nie ma chętnych Z przeprowadzanych wtedy za Odrą sondaży wynikało, że blisko dwie trzecie tego nie chce. Nie pomagały tłumaczenia ekonomistów, że ogromna ilość wakatów w niektórych zawodach i starzenie się społeczeństwa, powoduje, że jest to konieczne do dalszego rozwoju gospodarczego kraju. Ludzie wiedzieli swoje. – I tą niechęć się tam czuje – opowiadają Małgosia i Damian z Wrocławia, którzy zeszłego lata przenieśli się do Słubic, żeby poszukać pracy za Odrą. On jest z zawodu nauczycielem i trenerem (skończył AWF), ona technikiem hotelarstwa. W Niemczech Damian przez kilka miesięcy pomagał układać podłogi, a niedługo zaczyna pracę jako magazynier. Ona jest kelnerką. – Pracowałam najpierw w Eisenchuetenstadt, ale się stamtąd zwolniłam, bo dwie Niemki nie dawały mi żyć. Potrafiły rozlać coś celowo i rozkazującym tonem kazać mi to wytrzeć – opowiada. Złożyła papiery we Frankfurcie i nawet miesiąc nie minął, jak dostała pracę. Bo Niemcy chętnie przyjmują do kawiarni młode, atrakcyjne Polki, tym bardziej, że godzą się pracować za 5 euro za godzinę, a Niemce trzeba by zapłacić więcej. Czytaj też: Zatrudnienie dla 700 osób: Francja, Niemcy, Szkocja – Frankfurt jest dla nas tylko przystankiem, chcemy wyjechać w głąb Niemiec, albo do innego kraju – mówi Damian. Na razie jednak wygodnie jest im mieszkać w Słubicach, a pracować za Odrą. Tym bardziej, że on chce najpierw nauczyć się dobrze języka. Mówi, że nie przekreśla Niemiec, bo nie wszyscy są tam do Polaków nastawieni tak, jak kilku jego kolegów z pracy. – Na powitanie nawet ręki nie podawali, albo celowo się wtedy odwracali – wspomina. Pracował ze Sławkiem ze Słubic. Często się złościli, gdy okazywało się, że dopiero na zbiórce o rano dowiadywali się, że akurat tego dnia, dla nich zajęcia nie będzie. – A o takich sytuacjach mieliśmy być powiadamiani dzień wcześniej esemesem – wspomina Sławek. Przez trzy miesiące nie dostali też umów, a obiecana pensja euro na rękę, zmalała po pierwszej wypłacie do 800 euro. – To, co jest dobre w Niemczech, to pieniądze na dzieci – przyznaje Sławek. Ma kilkumiesięcznego synka i dostaje na niego miesięcznie 184 euro Kindergeld. Tak jak Niemcy. Od paru miesięcy, w olbrzymim zakładzie pod Berlinem, pracuje Marek ze Słubic. – Pakujemy ciuchy i przygotowujemy je do wysyłki – opowiada. Chwali zarobki (ok. tysiąca euro), nie narzeka na atmosferę w pracy. – Niemcy, ci z wyższego szczebla są w porządku. Z innymi różnie bywa, bo czasami próbują nami rządzić, ale się nie dajemy – mówi. Dojeżdża prawie 100 km w każdą stronę. Ale i tak to mu się opłaca, bo w Polsce był magazynierem z pensją zł. – Zresztą jeździmy w piątkę i zrzucamy się na benzynę – mówi. Tak robią wszyscy Polacy, a pracuje ich w tym zakładzie wielu. To wspólne dojeżdżanie ma jednak swoje konsekwencje. Niemcy przyjęli zasadę, że jak kogoś z piątki złapią na kradzieży, pracę tracą wszyscy. – Za moich czasów wyleciało jedno auto – wspomina Marek. Po otwarciu granicy straszono ludzi szturmem Polaków. Statystyki pokazują, że te czarne scenariusze się nie sprawdziły. Po 1 maja w Brandenburgii zarejestrowano tylko 850 pracowników z Polski i innych krajów Europy Środkowowschodniej. Duże większe zainteresowanie pracą było w starych landach. To dlatego, że jest tam mniejsze bezrobocie, a zarobki są wyższe o 20-30 proc. niż w byłej NRD. W Bawarii zarejestrowano ponad 16 tys. nowych pracowników, W Nadrenii Północnej- Westfalii blisko 11 tys., a w Badenii- Wirtembergii 8, 5 tysiąca. Czytaj też: Coraz więcej Opolan szuka pracy w Niemczech To i tak mniej niż się spodziewano. Gdy niedawno na pograniczu zorganizowano posiedzenie ekspertów rynku pracy z Brandenburgii i województwa lubuskiego Christian Ramm z Bundesagentur fuer Arbeit mówił, że nie spełniły się nadzieje niemieckich przedsiębiorców na pozyskanie fachowców z Polski i innych krajów. – W rzeczywistości zgłaszają się tylko pracownicy, którym w Niemczech mamy pod dostatkiem – narzekał. I podał przykład kierowców ciężarówek, budowlańców, sprzedawców czy pracowników biurowych. Stwierdził też, że 80 proc. osób zgłaszających się do agencji pracy nie mówi wystarczająco dobrze po niemiecku. Potwierdza to Małgorzata Kordoń, rzeczniczka prasowa Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Zielonej Górze. Gdy WUP organizował w tym roku wspólnie z Niemcami spotkania rekrutacyjne zainteresowanie było ogromne, szczególnie wtedy, gdy szukano pracowników do Mc’Donaldsów, bo Niemcy nie wymagali znajomości języka. Bariera językowa, ale też brak kwalifikacji, szczególnie u osób długotrwale bezrobotnych, są hamulcem dla wielu Polaków Dlatego nawet nie szukają pracy za Odrą. To między innymi z tego powodu stopa bezrobocia w Lubuskiem utrzymuje się na tym samym poziomie co przed otwarciem niemieckiego rynku pracy. – Niemcy chcą ludzi, którzy mają potwierdzone kwalifikacje albo szukają u nas specjalistów wyższej klasy, ale z kolei ci w Polsce zarabiają dostatecznie dobrze i nie opłaca im się przenosić do innego kraju – tłumaczy M. Kordoń. Czytaj też: Młodzi mają ciężki start na rynku pracy Ponieważ za Odrą brakuje rąk do pracy w wielu zawodach, Niemcy kuszą naszą młodzież ofertami darmowej nauki, za którą jeszcze płacą (do 800 euro miesięcznie). M. Kordoń opowiada, że gdy za pośrednictwem WUP szukano chętnych zgłosiło się 300 Lubuszan. Przyjęto jednak tylko 5, bo barierą znów okazał się język. Aleksandra Ziomko z Izby Rzemieślniczej we Frankfurcie opowiada, że w niemieckich szkołach brakuje przede wszystkim uczniów, którzy chcieliby zostać piekarzami czy mechanikami samochodowymi. Poszukiwani są też przyszli fryzjerzy, kosmetyczki. Regina Gebhardt z Powiatowego Urzędu Pracy we Frankfurcie na każdym spotkaniu po polskiej stronie podkreśla, że Niemcy bardzo też liczą na Polaków, którzy mają już fach w ręku. Za Odrą poszukiwani są inżynierowie z branż technicznych, budowlanych, specjaliści od nowych źródeł energii, elektronicy, wykwalifikowani sprzedawcy, pielęgniarki oraz lekarze wszystkich specjalizacji. I opiekunki starszych ludzi, bo ponad 20 mln Niemców (ok. 25 proc.) to emeryci i renciści. Prof. Herwing Birg z Bielefeldu, autor książki „Demograficzna zmiana czasów” przewiduje, że nawet jeśli Niemki zaczęłyby rodzić przynajmniej dwójkę dzieci, proces starzenia się niemieckiego społeczeństwa zatrzymałby się prawdopodobnie dopiero około 2080 roku. Teraz przebiega on, obok Włoch i Japonii, w sposób najbardziej intensywny na świecie. Opiekunkę z Polski ma pani Inga z Frankfurtu, ale głośno o tym nie mówi, bo zatrudnia ją na czarno. – Ona nie tylko mi pomaga, ale też porozmawia ze mną, wypije herbatę, ma cierpliwość mnie słuchać – chwali słubiczankę, która przychodzi do niej od siedmiu lat. – Mam o Polakach bardzo dobre zdanie – mówi jej pracodawczyni. Dietrich Schroeder komentator frankfurckiej Maerkische Oderzeitung tłumaczy, że niechęć niektórych osób do pracowników z innych krajów może brać się z tego, że Niemcy boją się o swoją przyszłość i o pracę. Opowiada, że właśnie gruchnęła wiadomość, że plajta grozi kolejnemu dużemu zakładowi we Frankfurcie Odersun, jeśli nie znajdzie się inwestor, którzy postawi go na nogi. Ponadto w mieście, w porównaniu do roku ubiegłego o 2 proc. wzrosło bezrobocie (wynosi obecnie 14 proc.) i to też ma wpływ na ogólne nastroje wśród ludzi. Sprawdź ogłoszenia: Praca Poniżej kilka ciekawostek o tym, jak pracują Niemcy. Im szybciej Polak pracujący w Niemczech rozpozna różnice w podejściu do pracy prezentowanym przez nas i Niemców, tym łatwiej mu będzie odnaleźć się w tym kraju: 1. Po pierwsze, Niemcy (w szczególności ci po 35. roku życia) mają w zwyczaju przychodzenie do pracy 15 minut przed czasem. Czas ten poświęcają na zjedzenie śniadania, pogadanie ze współpracownikami, pokręcenie się po miejscu pracy, przywitanie się ze wszystkimi. U młodszych natomiast bywa bardzo różnie. Jeśli jednak załoga, z którą pracujemy jest w większości starsza, trzeba zrozumieć, że Niemcy, mimo daleko posuniętej tolerancji, mimo wszystko wezmą nas za niezbyt obytych jeśli będziemy ignorowali ten zwyczaj. Wytłumaczenie w punkcie drugim: 2. Niemcy niezmiernie rzadko dociekają, jaka jest mentalność imigrantów. W kraju, w którym jest taka różnorodność w społeczeństwie, jak w .de, sposobem na zgodne życie musi być tolerancja. W codziennym obcowaniu w międzynarodowych zespołach nie podkreśla się różnic kulturowych . Nie docieka się, jakie zwyczaje, przyzwyczajenia i jaki sposób myślenia ma pracownik innej narodowości, z jakim kapitałem kulturowym przybywa do Niemiec. Jest w Niemczech, to nie pytamy go nawet skąd jest, traktujemy jak swojego. Oczywiście, za plecami Niemcy sobie to odbijają podwójnie i plotki są w tym kraju niesamowite: możesz być pewien, że pracownicy omówią wszystko, od tego jakie masz dziś buty, do sposobu, w jaki rozmawiasz z żoną przez telefon. Jednak oficjalnie nikt nie pokaże ci niechęci ani nie będzie nigdy robił ci pod górkę we wspólnej pracy. Jak wszystko, ma to dwie strony medalu: z jednej strony ta całkowita bezstronność, powierzchowny optymizm i powierzchowna serdeczność sprawiają, że pracuje się po prostu luźniej, atmosfera pracy jest dobra. Z drugiej jednak strony przez cały czas, kiedy będziesz miał inne zwyczaje niż typowo niemieckie, będziesz odczuwał, że Niemcy kompletnie nie są w stanie wyobrazić sobie, że istnieje inny świat poza ich ojczyzną. Na szczęście jednak, to ich niezadowolenie, że nie jesteś taki jak oni, nie będzie nigdy zbyt toksyczne. Będzie okazywane, ale nigdy z wrogością. 3. To, co przeciętnie w Polsce robi się w 3 godziny pracy, w Niemczech jest przewidziane na 7. Co godzinę przerwa na kawę. Pośpiech, robienie trzech rzeczy w tym samym czasie, pokazywanie ile to się może zrobić – to wszystko jest nie tylko niedoceniane przez niemieckiego pracodawcę czy niemieckich współpracowników, ale też często nawet piętnowane. Taka różnica w podejściu do pracy może być źródłem wielu nieporozumień i frustracji. Niemcy często mówią o tym, że przeciętny Polak pracuje bardzo szybko, sprawnie, jest elastyczny. Z czasem jednak ten polski pośpiech, presja na pracę i traktowanie pracy bardzo ambicjonalnie, a wręcz osobiście, staje się dla Niemców osobliwe, toksyczne, uciążliwe. Polskie konflikty budowane na postawie typu: “ja robię więcej niż mój współpracownik”/”Co on tam wie o ciężkiej pracy/”On nie ma tyle pracy co, ja zacząłby pracować jak ja, to by zobaczył”/”ile on się jeszcze będzie pier…lił z tym, już czternasta” są zupełnie w Niemczech niezrozumiałe. Umniejszanie współpracownikom, toksyczne uwagi, złośliwość – tego w tym kraju po prostu nie ma, lub przynajmniej ja mam takie doświadczenia, jak i również Polacy, z którymi o tym rozmawiam, mają podobne doświadczenia. Generalnie powiedziałabym, że podejście jest takie, że jak robisz swoje, to Niemcy nie będą się wtrącali w to jak długo to robisz, w jaki sposób to robisz, w jakiej kolejności. 4. W Polsce promowana jest postawa: “gdy mam wolny czas w pracy, chętnie pomogę koleżance w wykonaniu jej obowiązków, o ile to jest możliwe”. W Niemczech absolutnie nie. Każdy ma swoje obowiązki i koleżanka nie obrazi się, że ty “siedzisz”, kiedy ona ma jeszcze sporo swojej pracy. Wręcz przeciwnie. Gdy zaproponujesz jej pomoc, może się nawet obrazić, że wchodzisz w jej kompetencje. Muszę przyznać, że ten punkt był u mnie źródłem frustracji początkowo, zanim zrozumiałam o co w tym właściwie chodzi. “To ja z ręką na sercu poświęcam komuś czas, a ktoś się do tego wrogo odnosi?” Oczywiście, nie oznacza to, że nie warto pomagać. Trzeba jednak tutaj zachować wrażliwość. 5. Ordnung muss sein – to często mit. Oczywiście, Niemcy są uporządkowani jeśli chodzi o to, jaka aranżacja panuje w ich szafie, bagażniku samochodu, czy w toalecie. Zawsze jest czysto. Narzędzia odkładają na swoje miejsce. Bez dobrych narzędzi nie rozpoczynają pracy. Jednak to wszystko nie nie oznacza jeszcze, że nasi zachodni sąsiedzi są zawsze uporządkowanymi, rzetelnymi pracownikami. Wręcz przeciwnie, często możemy być zdziwieni, że chaos chaosem pogania w ich sposobie podejściu do problemu. Jak wszędzie. Ten mityczny ordnung w praktyce odnosi się raczej do niemieckiego uwielbienia do zasad. Na przykład: jeśli ustaliliśmy grupowo zasady wykonania konkretnego zadania w pracy, to bez względu na okoliczności nikt nie może się później wyłamać z ustaleń i zrobić czegokolwiek na własną rękę, nawet jeśli w międzyczasie zmieniła się sytuacja i stare reguły już nie działają, a sytuacja niebezpiecznie skręca w stronę katastrofy. W Polsce osoba, która nie jest bezkrytycznie wpatrzona w ustalone zasady i która potrafi elastycznie reagować na zmieniającą się sytuacje i która ma inicjatywę i odwagę do przekształcania zasad, będzie promowana. W Niemczech niestety nie zawsze. Często podkreśli się w tej sytuacji, że złamała zasady. A to, czy uratowała dzięki takiej postawie projekt od zagłady? Ach, to musi się jeszcze zebrać osobne zebranie, żeby to omówić. Za miesiąc może, jak wszystkich z powrotem wydzwonimy. Najważniejsze, że trzymaliśmy się reguł. A za fakap zapłaci szef. Bo generalnie w tym kraju błędy nie są tak dramatycznie odczuwalne, ze względu na to, w dużym skrócie, że gospodarka jest po prostu dobrze rozwinięta.

jak wyglada praca przy kwiatach w niemczech